Wszystko dobre, co się dobrze kończy (William Szekspir)
Reżyseria: Konrad Swinarski, muzyka: Stanisław Radwan
Premiera: 3 października 1971 r.
Miejsce premiery: Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie

Opis przedstawienia:

Wszystko dobre, co się dobrze kończy w Starym Teatrze jest spektaklem okrutnym, jednym z najokrutniejszych, jakie zdarzyło mi się oglądać. Okrucieństwo to nie ma nic wspólnego z sadyzmem. U jego źródeł tkwi potrzeba ukazania zła, by pou­czyć jak jest odrażające” – pisała po premierze spektaklu Marta Fik (Teatr okrutny i spokojna publiczność, „Teatr” 1971, nr 22). Inscenizacja Konrada Swinarskiego z jednej strony atakowała brutalnością obrazów, z drugiej zaś fascynowała ich zmysłowością. Podobnie jak wcześniejszy Sen nocy letniej (1971) reżysera uznana została za doskonałe, poprzedzone głęboką lekturą, odczytanie dramatu Szekspira. Jak zauważała Hanna Walaszek, obie inscenizacje „łączyły bardzo wyrafinowany, wystudiowany teatr, bardzo oszczędny w użyciu środków inscenizacyjnych (…) z teatrem wizyjnym, teatrem rozbuchanej widowiskowości i teatrem «naturalistycznych» efektów” (Konrad Swinarski, 1991). W swym spektaklu Swinarski zaciera granice między komedią i tragedią, choć ta pierwsza nie interesowała go jako konwencja, lecz jedynie źródło pewnych rozwiązań sytuacyjnych. Przy pomocy znakomitego zespołu krakowskich aktorów (Anna Polony, Marek Walczewski, Wojciech Pszoniak czy Aleksander Fabisiak) reżyser zbudował widowisko ukazujące prawdziwą, egoistyczną i bezwzględną naturę szekspirowskich bohaterów, widowisko oparte na kontrastach i dramaturgicznych napięciach.

Charakterystyka muzyki:

Początki współpracy Konrada Swinarskiego i Stanisława Radwana wiążą się z przedstawieniem Woyzeck (Stary Teatr w Krakowie, 1966), choć już wcześniej Radwan miał okazję zetknąć się z reżyserem, gdy podczas prób do Nie-Boskiej Komedii zastępował Krzysztofa Pendereckiego. „Mieliśmy ze Swinarskim niezwykłe porozumienie. To mnie tak ośmieliło, że w rezultacie Konrad pozwalał mi wprowadzać rzeczy, o których w teatrze w tamtym czasie w ogóle nie było mowy” – wspominał kompozytor (Zagram ci to kiedyś…, 2018). W szekspirowskiej sztuce Wszystko dobre, co się dobrze kończy muzyka, choć wykonywana na żywo, nie wysuwała się na plan pierwszy. Muzyczne fragmenty pojawiały się jedynie tam, gdzie to konieczne, co zgodne jest z wyznawaną przez kompozytora zasadą unikania „muzycznej tautologii”. Muzyka pełniła funkcję kontrapunktu w stosunku do rzeczywistości przedstawionej, obnażając jej ukryte sensy. Na takiej jej funkcji opierał się między innymi finał spektaklu, wprowadzający dysonans między warstwą muzyczną a obrazem. Według relacji kompozytora, muzyka do tej sceny powstała w ciągu kilku godzin, tuż po ostatniej próbie generalnej, kiedy okazało się, że wcześniejsza kompozycja nie wywołała zamierzonego efektu.

Magdalena Figzał-Janikowska

Nagranie muzyki:

Afisz:

Afisz -Wszystko dobre, co się dobrze kończy
Skip to content